niepelnosprawi.konecki.powiat.pl

Sławomir Bartodziej – z wykształcenia leśnik. W Lasach Państwowych pracuję od 1983 roku. Wolne chwile z pasją poświęca na rzeźbienie w drewnie. O to, co nam powiedział o swojej wielkiej pasji, która towarzyszy mu od wczesnych lat młodzieńczych:

Dlaczego rzeźba i dlaczego akurat drewno?

Drewno lubiłem od dzieciństwa. Od 15 roku życia zacząłem strugać drobne prymitywne rzeźby i od tego czasu praktycznie, co roku starałem się rozwijać, dochodząc do takiego stanu jak widać. Jeszcze jest sporo do pracy, sporo do rozwijania różnych tematów.

Co Pana najbardziej inspiruje w tej pasji?

Chęć pokazywania nie tylko rzeźby, jako takiej, ale np. pokazanie nastroju postaci w rzeźbie, to bardzo trudna sztuka. Staram się wychwycić takie sytuacje jak np. grymas twarzy, który coś określa, coś pokazuje. Inspiruje mnie również malarstwo, szczególnie Kossaków, malarstwo przedwojenne i malarstwo rodzajowe sprzed 100 – 150 lat.

Istnieje coś takiego, jak tradycja w rzeźbie? 

Ja staram się stworzyć swój styl i rzeźbić swoim stylem. Natomiast tradycjonalizm w tym wypadku? No, można się doszukiwać, ale każdy, moim zdaniem szuka coś dla siebie, coś charakterystycznego, co by jego określało.

Często słyszymy powiedzenie, że „drewno ma swoją magię”. To prawda?

Drewno zawsze ma swoją magię. Tu trzeba rozdzielić tą gatunkowość drewna. Lipa ma swoje właściwości, dąb ma swoje właściwości. Drewno twarde z natury jest błyszczące, takie bardziej szlachetne, dużo trudniejsze w obróbce. Jego magia polega na tym, że to jest drewno ciemne, jednocześnie błyszczące, takie troszeczkę tajemnicze, można powiedzieć.

Widzi Pan kawałek, lub kawał drewna. Skąd Pan wie, że z tego można wydobyć coś artystycznego? Ma Pan takie skojarzenia?

Kawał drewna jest przygotowywany już pod jakieś koncepcje. Czy to będzie ten kawałek drewna, czy inny, to w przypadku płaskorzeźby on jest klejony, zwymiarowany, jest obrobiony przez stolarza i dopiero na takim kawale drewna poklejonym, obrobionym, dopiero rzeźbię. Kolejna sprawą jest tzw. rzeźba w karpinie. Polega to na tym, że znajduję się kawałek starej karpiny sosnowej i z niej wydobywa się ciekawe, różne postacie, twarze, gesty rąk, to bardzo, bardzo ciekawe. W tej chwili u mnie, to jest troszeczkę zapomniane, natomiast chcę do tego wrócić. Rzeźba w karpinie jest na początku jasna, ale to drewno bardzo szybko ciemnieje i daje taki dodatkowy fajny efekt wizualny.

Jaki rodzaj rzeźby jest najbardziej pracochłonny?

Im więcej detali tym bardziej jest ona pracochłonna. Jeśli chodzi o płaskorzeźbę, nie gromadzić zbyt wielu postaci. Oko ludzkie przeważnie nie zatrzymuje się na detalach, tylko przelatuje po całości. Człowiek oglądający jest wygodny i łatwiej jest mu skoncentrować się na kilku postaciach, natomiast ignoruje olbrzymią ilość postaci w rzeźbie. To taki małostkowy element, ale suma summarum ważny.

Lipa, to bardzo przyjazny gatunek drewna, ale nie jest jedynym,  z którego korzystają rzeźbiarze?

Tak, to prawda. Ale tak, jak wcześniej podkreśliłem jest też dąb, jest topola, która jest bardzo trudnym gatunkiem, ale jednocześnie bardzo wdzięcznym. Jest oczywiście trudna do obróbki, jest sprężysta, ale i bardzo ładna. Ostateczny efekt z topoli jest zdumiewający nieraz. Bardzo ciekawe efekty, choć często pęka, daje olszyna. Piękne czerwone drewno, które oddaje w rzeźbie swoją kolorystyką dane dzieło.    

Jaki wpływ na Pana talent ma las?

Oczywiście czerpię z jego magii, z jego przyrody. Bardzo często udaję się właśnie do lasu. Tutaj można korzystać z elementów myśliwskich, szczególnie starych elementów myśliwskich, które często są podkreślane w rzeźbie.

Mówi się, że rzeźba potrzebuję przestrzeni, oddechu. Co Pan sądzi na ten temat?

Na pewno przestrzeni potrzebuje. Natomiast potrzeba również prawidłowego oddania oku ludzkiemu, czyli widzowi. Rzeźba źle oświetlona, źle ustawiona, ona staje się jakimś takim tworem, wręcz nie do odbioru. Ona musi być dopracowana, jej stanowisko pracy, jej oświetlenie, to musi być oddane. Niektóre moje płaskorzeźby, są całkowicie inaczej oświetlone i inaczej oddają całą zawartość swojego wnętrza, tak można powiedzieć.

Która z rzeźb jest Panu najbardziej bliska i dlaczego?

Najbardziej bliska jest mi rzeźba trójki, którą gonią wilki. Zrobiłem dwie takie płaskorzeźby, jedna wisi tutaj, druga wisi w domu. Moją inspiracją było malarstwo Wierusza Kowalskiego, który bardzo często oddawał się w swoim malarstwie właśnie do wilków goniących sanie, wilków atakujących, czy wilków w zimie. Bardzo fajne i inspirujące jest jego malarstwo i ono było taką motywacją twórczą dla mnie.

Co odnalazł Pan w rzeźbie?

Troszeczkę spełnienie samego siebie. Rzeźba jest dla mnie czymś magicznym z jednej strony, a z drugiej strony cały czas człowiek sobie udowadnia, że potrafi pewne bariery przebić np. w twarzy człowieka widzi różne stany jego duchowości. Próba wyrzeźbienia tych stanów, to oczywiście bardzo trudna próba, bo jak z marszu wyrzeźbić smutek, radość, czy zadumę, to bardzo trudne. Ja na tym etapie swojej pasji próbuję coś takiego. Myślę, że pomału mi się to udaję.

Ta pasja ile już trwa?

Od 15 roku życia, a mam 58 lat.

Jak bliscy reagują na Pana pasję?

Jest to zdziwienie, skąd się to wzięło, szczególnie, że moi rodzice, ani bliscy, nigdy czymś takim się nie zajmowali. Ja oczywiście cieszę się, że rzeźba była i wciąż jest moją motywacją twórczą.

Paweł Kubiak